Translate

środa, 5 września 2012

WARGA PRZEGRYZIONA DO KRWI - ERIKA LEONARD, E. L. JAMES, PIĘĆDZIESIĄT TWARZY GREYA


Czyżby pragnienie o baśni dla dorosłych w dniu 5 Września stało się rzeczywistością?  Dziś w Polsce wielka premiera, budzącej kontrowersje książki „50 twarzy Greya”, pierwszej z 3 tomowego cyklu.

Nigdy w życiu nie sięgnęłam po harlequina. Chciałabym napisać: „bo zawsze miałam w zanadrzu coś lepszego”. Jednak jak można mówić o lepszości czegoś, czego nigdy nie miało się w ręku? Czy mamy prawo opiniować, że coś zalicza się do grupy płytkiej i prymitywnej, skoro każdego dnia sięga po to miliony osób? Takie samo odczucie nosiłam w sobie, sięgając po „50 twarzy Greya”. Z jednej strony towarzyszyło mi zainteresowanie wywołane popularnością książki, z drugiej zaś pewnego rodzaju zniechęcenie, które sprawiło że nigdy nie przeczytałam sagi Zmierzch.

Książka jest debiutancką powieścią Eriki Leonard. Kobieta od początku swojej twórczości posługiwała się pseudonimami. Pierwszy z nich „Snowqueens Icedragon” użyty został do publikacji pierwszej wersji „Greya”, E. L. James natomiast umieszczone zostało na oficjalnym wydaniu książki. Zabieg ten spowodował, że w pierwszej chwili sięgając po wydanie sądziłam, że autorem książki jest mężczyzna, co wydawało mi się bardziej atrakcyjnym rozwiązaniem. Erika Leonard do czasu wydania sagi nie odznaczała się niczym szczególnym, mieszka w Londynie, pracuje w telewizji, nie towarzyszą jej żadne skandale. Wydaje mi się, co zaskakujące, że sekretem dzięki któremu zdobyła sławę jest sama tematyka książki i jej prostota i kontrowersyjny temat.

Akcja powieści toczy się w czasach współczesnych, w Stanach Zjednoczonych. Niewinna, młoda i niedoświadczona studentka literatury Anastasia Steel wyświadcza swej przyjaciółce przysługę, polegającą na przeprowadzeniu wywiadu z właścicielem ogromnego przedsiębiorstwa, niesłychanie inteligentnym, opanowanym i porażająco przystojnym Christianem Greyem. Wywiad ten owocuje tym, że główna bohaterka zaczyna obsesyjnie myśleć o biznesmenie, a każdy jej kolejny ruch ma na celu zbliżenie się do niego. W tym miejscu, z uwagi na osoby które nie przeczytały książki, przerwę opowiadanie o jej treści. Nie psujmy im zabawy. Nie mogę jednak się powstrzymać by nie napisać, że temat książki krąży wokół erotyki z lekkimi elementami BDSM.

Tematyka książki od razu przywołuje mi na myśl wersję śpiącej królewny dla dorosłych – wspaniały książę budzi królewnę, w tym wypadku niekoniecznie pocałunkiem, by zmienić jej los i żyć razem we wspaniałej krainie pełnej bogactwa i przepychu.  Osoba Greya jest uosobieniem rzeczonego księcia, czyli tak jak wspomniałam wcześniej, jest to po prostu chodzący ideał, bóg seksu, pełen namiętności i pasji, a jego jedyną wadą, którą jak dobrze wiemy kobiety kochają, jest ciemna strona charakteru.  Anastasia jest natomiast jego przeciwieństwem i znakomicie wpisuje się w rolę księżniczki – cicha, niedoświadczona, subtelna, nierozgarnięta i do bólu naiwna. 

Uważałabym pomysł, na poprowadzenie fabuły w taki sposób, za bardzo udany, gdyby nie fakt, że w roku 1983 wykorzystała go już Anne Rice, pod pseudonimem A. N. Roquelaure, wydając książkę pod tytułem „Przebudzenie Śpiącej Królewny”. Tematyka obu tych książek jest niemalże identyczna, z tym że wersja Anne Rice jest zdecydowanie bardziej brutalna i dosadna, a użyty w niej język bardziej wyrafinowany.

Język i styl „50 twarzy Greya” nie należy do najbardziej wysublimowanych. Dominuje to prostota i ciągłe powtórzenia. Autorka stara się rozbudzić w czytelniku erotyczny nastrój, używając wciąż tych samych zwrotów „Anastasia zmysłowo przygryzła wargę”, Christian natomiast wciąż „wpatruje się”. Te nieudane zabiegi powodują, po kilkudziesięciu stronach lektury, przeciętny czytelnik zaczyna odczuwać głęboką irytację. 

Nie śmiem powiedzieć, że książka jest zła. Myślę, że dostarcza ona zabawy, odpręża, jest niezwykle lekka i mimo wielu mankamentów w pewien sposób rozbudza zmysły. Każdy, kto ma ochotę na chwilę odpoczynku może sięgnąć po tę książkę i raczej się nie zawiedzie. Sądzę, że warto ją przeczytać, chociażby po to by móc ją skrytykować, co trudno zrobić bez poznania treści.  Nie odnajdziemy w niej jednak, zgodnie, z zapewnieniem mediów, żadnych brutalnych opisów BSDM, ani zapewne niczego, co mogłoby nas zniesmaczyć czy wręcz obrazić. Ostatnie doniesienia jakoby miała to być „pornografia dla kobiet” wzbudzają we mnie politowanie, gdyż mam wrażenie, że stoi za nimi ktoś, kto nie ma pojęcia co kryje się w kobiecych umysłach, twierdząc że potrzeby kobiet kończą się na romantycznym pocałunku w czoło.


Jak wspomniałam wyżej, według mnie książka zyskała sławę, gdyż jest kontrowersyjna i banalna. Myślę, że nikt, kto kiedykolwiek miał w ręku inną książkę nie zdecyduje się na stwierdzenie, że jest to książka doskonała. Mimo wszystko warto ją przeczytać. Odpowiedź na jedno pytanie pozostać musi jednak chyba dla mnie zagadką. Jak w XXI wieku, dobie Internetu pełnego pornografii, subtelny, bo taki występuje w książce, opis seksu może uchodzić na kontrowersyjny i jakim cudem tak ogólnie dostępne zachowanie porywa miliony ludzi, którzy zaczytując się w tej lekturze uznają ją za współczesne arcydzieło?  Czy nasze społeczeństwo w dalszym ciągu potrzebuje bodźca by wyswobodzić się ze wstydu i pruderii, a nasze życie seksualne wyszło z pod ciemnej kołdry? Pragnę wierzyć, że po książkę sięgają głównie nastolatki, chcące doświadczyć płomiennego romansu, a nie tak jak ogłaszają media przeciętne kobiety, które w końcu chcą poznać radość płynącą z seksu. Ja podczas czytania bawiłam się dobrze ale zdecydowanie bardziej poruszają mnie realne doznania…więc i Wam radzę takich kosztować więcej.  


11 komentarzy:

  1. Muszę przeczytać ale nie obiecuję sobie po niej zbyt wiele, z książek, które poruszają tematykę erotyczną mogę polecić Szkarłatny Płatek i Biały. Genialna jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że nigdy nie słyszałam o wspomianej przez Ciebie powieści ale na pewno przyjrzę się jej bliżej :) Dziękuję serdecznie.

      Usuń
  2. Co do Zmierzchu mam podobne podejście, też jakoś z góry zakładam, że nie warto przeczytac i podobnie mam z tą pozycją. Więc na dzień dzisiejszy pasuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja także już ją przeczytałem i mam podobne odczucia. Więcej piszę o niej na moim blogu http://aleksiazka.blogspot.com :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, przeczytałam już z wielką przyjemnością :)

      Usuń
  4. Nie moje klimaty, co prawda. Ale książka może być ciekawa, choć jak piszesz o ciągłych powtórzeniach, to mam mieszane uczucia.

    OdpowiedzUsuń
  5. wydaje mi się, że książka mnie nie zachwyci, ale ciekawi mnie co ma w sobie takiego, że tyle osób się w niej zaczytuje, dlatego muszę też koniecznie po nią sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam, że "Pięćdziesiąt twarzy Greya" to fan fiction napisany na podstawie sagi Zmierzch, co mnie skutecznie od niej odstrasza... Jak na razie, bo w przyszłości może się okazać, że będę chciała zapoznać się z tym cyklem bliżej? Czas pokaże :)
    Znam "Przebudzenie Śpiącej Królewny" i uważam, że jest to okropna książka...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przebudzenie Śpiącej Królewny także nie przypadło mi do gustu. Niewiele ma to wspólnego z uznawaną przeze mnie estetyką. Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Mimo różnorodnych opinii na temat tej książki, sama chciałabym się przekonać, co o niej sadzę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chcę przeczytać książkę kontrowersyjną, ale nie wiem czy akurat banalną... Sam natomiast tytuł "50 twarzy" strasznie mnie drażni.

    OdpowiedzUsuń