Piotra Kraśko nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Mi
osobiście był on znany z programu „Wiadomości”, który od dawien dawna prowadził
w TVP 1, w niezwykle profesjonalny sposób. Podobała mi się jego metoda
relacjonowania zdarzeń, przyjemny, pełen powagi głos oraz budząca autorytet
aparycja. Wiedziałam także, że dziennikarz ten, jest zagorzałym fanem jazdy
konnej i posiada on znaczącą w branży stadninę. Nie posiadałam natomiast,
żadnych informacji dotyczących jego zamiłowania do pisania książek.
Główną falę krytyki muszę skierować przeciwko samej treści
książki. Na okładce wydawnictwo przekonuje nas, że główną tematyką przewodnika
będą ciekawostki takie jak: śmierdzący śledź, egzotyczny hotel, renifery,
niecodzienne zachowanie króla, czy ABBA. W rzeczywistości, co najmniej pół książki
to opis politycznej historii Szwecji, w której dowiemy się w jaki sposób został
wybrany pierwszy władca, jak zachowują się podczas wywiadów obecne głowy
państwa i o tym, że jest to zachowanie znacząco odmienne od reprezentantów innych
krajów. Uważam, że w pewien sposób taki zabieg jest oszukiwaniem czytelnika,
gdyż osoba chcąca dowiedzieć się na temat historii tego niezwykle ciekawego
miejsca, z pewnością sięgnęłaby po bardziej naukową literaturę, natomiast
człowiek oczekujący na informacje zgodne z zapewnieniem na obwolucie, znacząco
się rozczaruje. Książka miała nas
prawdopodobnie zaciekawić, tymczasem mnie momentami znudziła i cieszyłam się z
jej niewielkiej ilości stron.
Z uwagi na fakt, iż publikacja nie spełnia podstawowego zadania,
jakie sama sobie nałożyła, trudno mówić mi o jej plusach. Oczywiście podobały
mi się niewielkie fragmenty dotyczące życia społecznego, sposobu segregacji
śmieci oraz lekki język, jednak było tego stanowczo za mało. Cieszę się także,
że wydawnictwo wpadło na pomysł umieszczenia w publikacji fotografii.
Słowem podsumowania -
„darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda” lecz z przykrością muszę
stwierdzić, że zawiodłam się. Porównując ten niejako „przewodnik”, do książek
Beaty Pawlikowska, czy chociażby nielubianego przeze mnie Wojciecha Cejrowskiego,
„dzieło” Piotra Kraśko zaczyna w mych oczach przypominać, czepiąc wzór z naszych
wspaniałych sąsiadów, idealny kompost.
Jakoś za książkami Kraśko specjalnie nigdy nie przepadałem. Dzięki Twojej recenzji chyba dam sobie spokój z tą lekturą :) Wydaje mi się, że Pawlikowska czy Wojciechowska są bardziej wiarygodne.
OdpowiedzUsuńNie uważam Kraśko za wybitnego dziennikarza i nie pokusiłam się o jego książkę na temat katastrofy smoleńskiej. Tej chyba też nie będę specjalnie szukać. ;)
OdpowiedzUsuńmnie Szwecja pana Kraśko bardzo, ale bardzo zwiodła. oby Alaska była lepsza, bo czeka na mnie w kolejce.
OdpowiedzUsuńNo cóż, to dobrze że książka wydana na ekologicznym papierze..:) ja właśnie jestem fanem książek Cejrowskiego..
OdpowiedzUsuńKraśko to raczej podróżnik amator, Cejrowski i Pawlikowska ("blondynka" ;p) na pewno już są bardziej Podróżnikami, ale książka o takim prawdziwie "hardcorowym" Polskim podróżniku to np. "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd" Kazimierza Nowaka.
Fascynująca książka o Afryce, której pewnie już nie ma takiej jak opisywał, no i o tym jak na rowerze można pokonać saharę:)
Przy jego wyczynach "wyprawy" Kraśko czy Cejrowskiego to dziecinne wypady za miasto:)
K.
opis politycznej historii Szwecji? hmm no to na pewno sobie daruję :)
OdpowiedzUsuń